93 STRASSENSCHILDER

Polnische Straßen in Berlin
Intervention Ausstellung Karte
mit einer Arbeit von Franciszek Orłowski
Ein Projekt von Bureau für Kulturangelegenheiten (Kollegen 2,3 / Antje Öklesund)


/ Polskie ulice w Berlinie
/ Interwencja Wystawa Mapa
/ pokaz pracy Franciszka Orłowskiego
/ Projekt zrealizowany przez Bureau für Kulturangelegenheiten (Kollegen 2,3 / Antje Öklesund)






Eröffnung / Otwarcie 13.8. | 19 h
alte feuerwache projektraum

Veranstaltungen

13.8. | 19 h Eröffnung
Begrüßung: Jana Borkamp, Bezirksstadträtin für Kultur und Weiterbildung
Musik: Rathaus Ramblers

3.9. | 18 h Rundgang zu den Straßenschildern
3.9. | 19 h Diskussion: Soll die Grünberger Straße künftig Zielona-Góra-Straße heißen?

13.9. | 16 h Spaziergang zu den Interventionen im Friedrichshainer Stadtraum

19.9. | 17 h In einer Performance lotet Franciszek Orłowski die Grenzen zwischen Körper und Psyche aus und verhandelt in Kommunikation mit Fremden das Thema Identität
/ Powitanie: Jana Borkamp, radca d.s. kultury i krztałcenia ustawicznego
/ Muzyka: Rathaus Ramblers

/ Spacer do tablic z nazwami ulic
/ Dyskusja: Czy w przyszłości Grünberger Straße ma nazywac´ się Zielona-Góra-Straße?

/ Spacer do miejsc interwencji w przestrzeni publicznej w dzielnicy Friedrichshain

/ Performance Franciszka Orłowskiego, odnoszący się do tematu tożsamości, w którym artysta nawiązując kontakt z obcymi ludżmi, bada granice między ciałem a psychiką
Pinke polnische Landkarten
auf den Straßen Berlins –
ein Kunstprojekt im Friedrichshain

Friedrichshain wird im August pink, zumindest an 93 Straßenschildern. 6 Wochen lang setzt sich das Projekt 93 STRASSENSCHILDER mit Straßennamen und deren Umbenennungspraxis, deutsch-polnischen Klischees und der gemeinsamen Geschichte auseinander. Künstlerische Interventionen im Stadtraum, eine Straßenkarte, die zugleich Projektkatalog ist und eine Ausstellung mit einer Arbeit von Franciszek Orłowski sind die drei Säulen des Projekts.

Im Stadtraum stehen neun Straßen im Mittelpunkt: alle Straßen sind nach ehemals deutschen Orten, die heute zu Polen gehören, benannt. Die Straßen tragen die deutschen Namen, obwohl diese längst verschwunden sind. Warum ist das so?

Künstlerische Interventionen lenken die Aufmerksamkeit auf dieses Phänomen und geben in deutschen und polnischen Textfragmenten Impulse zum Weiterdenken.

Polskie mapy na
ulicach Berlina -
Projekt artystyczny w
dzielnicy Friedrichshain

W sierpniu na Friedrichshainie będzie królował różowy kolor, co najmniej przy 93 tablicach z nazwami ulic. Przez 6 tygodni, w ramach projektu 93 STRASSENSCHILDER, polska i niemiecka publiczność będzie miała okazję zapoznać się z historycznymi zmianami nazw ulic w Berlinie, jak i ze wspólną historią oraz bliżej przyjrzeć się stale obecnym polsko-niemieckim stereotypom.
Osią projektu są artystyczne interwencje w przestrzeni miejskiej Berlina, mapa ulic, będąca jednocześnie katalogiem projektu, oraz wystawa z instalacją Franciszka Orłowskiego.

W centrum uwagi znajduje się dziewięć ulic: wszystkie zostały nazwane według byłych niemieckich miast, które dzisiaj należą do Polski. Ulice mają niemieckie nazwy, pomimo, że te oryginalnie dawno zniknęły. Dlaczego tak jest?

Interwencje zwracają uwagę na to zjawisko, dając impuls do zastanowienia się nad powyższymi kwestiami.

9 Straßen

Die Sichtbarmachung der polnischen Bezüge im Berliner Straßenraum steht bei diesem Projekt im Vordergrund. Die räumliche Dichte an nach heutigen polnischen Städten benannten Straßen ist im Berliner Bezirk Friedrichshain besonders hoch. Die Namen der neun ausgewählten Straßen bezeichnen folgende Städte:

A. Dirschauer Straße Dirschau, Stadt im ehemaligen Westpreußen, heute Tczew, Woiwodschaft Pommern
B. Glatzer Straße Glatz, Stadt im ehemaligen Niederschlesien, heute Kłodzko, Woiwodschaft Niederschlesien
C. Graudenzer Straße Graudenz, Stadt im ehemaligen Westpreußen, heute Grudziadz, Woiwodschaft Kujawien-Pommern
D. Grünberger Straße Grünberg, Stadt im ehemaligen Niederschlesien, heute Zielona Góra, Woiwodschaft Lebus
E. Kadiner Straße Kadinen, amtlich Cadinen, Ort im ehemali- gen Westpreußen, heute Kadyny, Woiwodschaft Ermland-Masuren
F. Konitzer Straße Konitz, Stadt im ehemaligen Westpreußen, heute Chojnice, Woiwodschaft Pommern
G. Krossener Straße Crossen, Stadt im ehemaligen Schlesien, heute Krosno Odrzanskie, Woiwodschaft Lebus
H. Proskauer Straße Proskau, Stadt im ehemaligen Oberschlesien, heute Prószków, Woiwodschaft Oppeln
J. Dolziger Straße Dolzig, Dorf im ehemaligen Schlesien, heute Dłużek Woiwodschaft Lebus







Wie es dazu kam -
93 Straßenschilder werden
zu einer Ausstellung
Am Anfang dieses Projektes stand das Erstaunen. Den Ausschlag gab eigentlich vor Jahren schon die Benennung des Stadtteilladens „Zielona Góra“ in einem Hausprojekt in der Grünberger Straße 73. Es hat einige Jahre gedauert zu realisieren, dass Zielona Góra der Name der Stadt ist, die mal Grünberg hieß und seit 1945 zu Polen gehört.

Insgesamt neun Friedrichshainer Straßen – und noch viel mehr weitere Berliner Straßen – bezeichnen ehemals deutsche Städte, die heute polnisch sind. Dieses Phänomen hat uns neugierig gemacht: Warum tragen diese Straßen Namen von Städten, die es heute so nicht mehr gibt? Und was sind das für Städte heute?

Interventionen
Die Verwobenheit der deutschen mit der polnischen Geschichte wird mit künstlerischen Interventionen im Friedrichshainer Alltag als Installation sichtbar gemacht.

Ein Teil der Installationen erinnert in seinem Prinzip an die Stolpersteine. Die neonpinken Bodenplatten sollen aber keine Gedenksteine sein, vielmehr soll dieses Über-die-polnischen-Umrisse-Stolpern eben jenes Erstaunen wecken, welches uns zu diesem Projekt angetrieben hat.

Textfragmente, die an den Schildmasten angebracht sind – zur Hälfte in Deutsch, zur anderen Hälfte in Polnisch – werfen Schlaglichter auf die Städte und Straßennamen. Entsprechend der Längen der Straßen kann so mal mehr und mal weniger erzählt werden, was vielleicht nicht unbedingt die Bedeutsamkeit der Städte widerspiegelt. Die kleine Konitzer Straße beispielsweise hat nur vier Schilder, obwohl die Stadt heute ungefähr viermal so viele Einwohner hat wie Krossen, das mit 23 Straßenschildern präsent ist.

Wir haben uns diesem historischen Thema durch langsames Herantasten auf künstlerischen Wegen genähert, ohne eine politisch-historische Haltung zu behaupten. Dass daraus aber Diskussionen entstehen, um etwaige Straßenumbenennungen beispielsweise, und eine Auseinandersetzung mit der gemeinsamen Geschichte, oder einem gemeinsamen Hier und Jetzt, ist sehr wünschenswert. Dass es schwierig ist und bleibt, hier den richtigen Weg einer Auseinandersetzung und einen angemessenen Ton zu finden zwischen historischer Genauigkeit und künstlerisch-ästhetischer Gestaltung, ist vor dem Hintergrund der unglaublichen Verbrechen, die Deutsche in Polen begangen haben, nur selbstverständlich und hat das Projekt auch durchweg begleitet.

Ausstellung
Neben den künstlerischen Interventionen im Stadtraum nimmt die Arbeit des polnischen Künstlers Franciszek Orłowski einen zentralen Raum ein. In einer audiovisuellen Installation beleuchtet er die deutsch-polnischen Beziehungen aus zwei völlig verschiedenen Perspektiven und setzt das deutsche Auto als Symbol in den Mittelpunkt der Auseinandersetzung. Hier wird die Schwierigkeit der beiderseitigen Blicke aufeinander – von Polen nach Deutschland und umgekehrt – thematisiert.

Als feine Linie entlang der Ausstellungswand zieht sich die Abbildung aller 93 Straßenschilder und der dazugehörigen Textfragmente in Polnisch und Deutsch – hier in umgekehrter Übersetzung als im Stadtraum. Beherrscht man nur eine der beiden Sprachen, so ist man entweder veranlasst, Straßenschilder und Ausstellung abzulaufen. Oder man nimmt sich an beiden Orten jeweils eine beider Sprachen mächtige Person zur Hilfe.

Karte
Dieses Faltblatt bietet geographische und historische Orientierung und ist zugleich Begleitheft für Ausstellung und Interventionen.

Die Karte spannt einen großen zeitlichen Bogen auf. Historische Straßennamen stehen hier neben dem Eisladen und dem Bolzplatz. Es geht bei diesem Projekt eben auch um die Verschränkung von Geschichte und Alltag. Die auf der umseitigen Karte verzeichneten „Lieblingsorte“ können als aktuelle Anknüpfungspunkte an den gelebten Alltag im jetzigen Friedrichshain verstanden werden, und verweisen auf das Hier und Jetzt und die Verwobenheit der Geschichte mit dem alltäglich Erlebbaren.

Luise Scholl / Hajo Toppius
Jak do tego doszło
93 tablice z nazwami ulic
zamieniają się w wystawę
Na początku tego projektu po prostu siȩ dziwiliśmy. A tak naprawdȩ wszystko zaczȩło siȩ od nazwy lokalu „Zielona Góra“, który był czȩścią projektu lokatorów na Grünberger Straße 73. Kilka lat minȩło, zanim siȩ zorientowaliśmy, że Zielona Góra to nazwa miasta, które kiedyś nazywało siȩ Grünberg i od roku 1945ego należy do Polski.

W sumie dziewiȩć ulic na Friedrichshainie - a jeszcze wiele wiȩcej w całym Berlinie - nosi nazwy starych niemieckich miast, które dziś są miastami polskimi. Ten fenomen bardzo nas zaciekawił: dlaczego te ulice nadal noszą nazwy, których te miasta już nie noszą? I co to są dzisiaj za miasta?

Interwencje
Instalacje, jako interwencje w życiu codziennym Friedrichshainu, mają zamiar ukazać, jak ściśle historia niemiecka jest związana z historią Polski. Czȩść tych instalacji przypomina kamienie pamiȩci. Jednak owe neonowo różowe płyty nie mają zamiaru być takimi kamieniami. Zamiarem ich jest raczej, aby wzbudzić w ludziach potykających siȩ o kontury Polski takie samo zdziwienie, którego my doznaliśmy, i które było motywacją do tego projektu. Fragmenty tekstów, umieszczone na słupach do tablic - pół na pół po polsku i po niemiecku - opowiadają o miastach i o nazwach ulic. W zależności od długości ulicy opowiadają mniej lub wiȩcej, co bynajmniej nie zawsze jest zgodne ze znaczeniem, bądź wielkością miasta: na przykład mała Konitzer Straße (Chojnicka) posiada tylko cztery tabliczki, miasto to jest jednak cztery razy wiȩksze co do mieszkańców niż Krossen (Krosno Odrzańskie), cieszące siȩ 23ema tablicami.

Zbliżaliśmy siȩ ostrożnie do tego historycznego tematu przy pomocy sztuki, jednak bez jakiejś szczególnej postawy polityczno-historycznej. Aczkolwiek życzymy sobie bardzo, aby doszło do dyskusji o wspólnej historii, o zmianach nazw ulic, lub na temat naszego współbycia tu i teraz. Świadomość okrutnych niemieckich zbrodni, dokonanych na Polakach, nie opuszczała nas przez cały czas realizacji naszego projektu. Dylemat polegał na utrzymaniu równowagi miȩdzy wiernym oddaniem faktów historycznych a wyrazem estetyczno-artystycznym projektu.

Wystawa
Obok artystycznych interwencji w przestrzeni miejskiej, kluczową rolȩ odgrywa instalacja akustyczno-wizualna polskiego artysty Franciszka Orłowskiego. Artysta spogląda na stosunki niemiecko-polskie z dwóch skrajnie różnych punktów widzenia i stawia symbol niemieckiego samochodu w centrum dyskusji. Zastanawia siȩ, w jaki sposób Polacy i Niemcy siebie postrzegają oraz jak to wpływa na ich wzajemne relacje.

Wzdłuż ściany z wystawą widać wszystkie 93 znaków z nazwami ulic, oraz zamieszczone na nich teksty w jȩzyku polskim i niemieckim - tylko tutaj w tłumaczeniu odwrotnym do tego na tablicach w mieście. Jeśli zna siȩ tylko jeden z obu jȩzyków, trzeba obejrzeć zarówno tablice z nazwami ulic i wystawȩ, albo poprosić osobȩ władającą oboma jȩzykami o przetłumaczenie..

Mapa
Ten folder ma służyć orientacji geograficznej i historycznej. Odnosi siȩ zarówno do wystawy jak i do interwencji. Mapa zatacza szerokie krȩgi: historyczne nazwy stoją tuż obok lodziarni lub obok boiska do gry w piłkȩ nożną. Właśnie o to chodzi w tym projekcie: o splot historii z życiem codziennym. „Ulubione miejsca“, zaznaczone na mapie na odwrotnej stronie, można rozumieć jako punkty zaczepienia do życia codziennego w dzielnicy Friedrichshain. Ujawniają fakt, że historia jest mocno powiązana z tym, czego doświadczamy na codzień, teraz i tutaj.

Luise Scholl / Hajo Toppius
Warum sie nicht
verschwanden –
Das Namensgedächtnis
Friedrichshainer Straßen
Straßenumbenennungen bieten Zündstoff. Ein solcher Eingriff stört und durchbricht die Gewohnheit. Plötzlich bekommt ein Name einen neuen symbolischen Wert.

„Die Geschichte könnt ihr nicht auslöschen“, erwidern die Gegner einer Umbenennung den Befürwortern oft. Meinen sie damit die Geschichte der Person, der Stadt, des Ereignisses, auf die ein Name verweist? Die Stadt Grünberg? Den Kommunisten Marchlewski? Oder meinen sie den Akt der Namensgebung, das politische und kulturelle Selbstverständnis, das dazu geführt hat, auf die Stadt Grünberg oder den Kommunisten Marchlewski im öffentlichen Raum zu verweisen? Sind Straßennamen Relikte? Oder sind es absichtlich platzierte Monumente, die nicht Vergangenheit, sondern das vergängliche Selbstverständnis einer Gesellschaft repräsentieren?

Oft sind sie beides, meistens noch viel mehr. Denn nicht jedes Mal, wenn sich ein Bezugsrahmen ändert, ein Regime stürzt oder ein Zeitgeist wechselt, ändert sich auch der Straßenname. Aber seine Bedeutung, sein bisheriger gedanklicher Kontext kann sich ändern oder erweitern. Die neun Straßen entstanden zwischen 1881 und 1912 (auch an den anderen Stellen). Und darum geht es auch bei dieser Aktion: Kontexte verstehen und erweitern. Uns treibt keine Absicht nach Umbenennung. Sondern wir fragen, warum sind sie noch da, die „polnischen“ Straßen mit den deutschen Namen in diesem Kiez? Was bedeuten sie jetzt? Was folgt daraus? Das birgt auch Zündstoff.

Friedrichshain war nach dem Zweiten Weltkrieg Teil Ostberlins, und hatte damals noch weitere Straßen, die auf Orte in Schlesien, Pommern, der Neumark, Großpolen, West- oder Ostpreußen verwiesen. Warum wurde eine Memeler, eine Tilsiter, eine Posener und eine Breslauer Straße umbenannt? Warum eine Glatzer, eine Proskauer, eine Graudenzer und eine Krossener Straße nicht?

Seit 1945 und den Abkommen von Jalta und Potsdam, teils auch schon seit 1919/20, gehörten diese Orte nicht mehr zu einem deutschen Staat, sondern wurden polnisch oder auch sowjetisch. Die deutschen Bewohner und die, die als solche galten, waren gezwungen, ihre Heimatorte zu verlassen. Das machte die Friedrichshainer Straßennamen nicht obsolet. Sie störten jedoch das Bild von der „Oder-Neiße-Friedensgrenze“, das die DDR aufzubauen versuchte.

Die SED-Führung vertrat außenpolitisch offensiv die Gebietsabtritte. Bereits 1950 unterzeichnete sie das Görlitzer Abkommen mit Polen, in dem sie alle Ansprüche auf Gebiete östlich von Oder und Neiße aufgab, in Abgrenzung zur BRD, die einen solchen Vertrag bis nach der Wiedervereinigung hinauszögerte. Diese später als „verordnete Freundschaft“ bezeichnete Politik half dem von mörderischer deutscher „Lebensraum“-Politik, von Krieg, Genozid und Zwangsmigrationen geschüttelten Mittel- und Osteuropa, zur Ruhe zu kommen. Sie war ein tieferer geschichtspolitischer Bruch mit der jahrhundertelangen Ostkolonisation seit dem Deutschen Orden, die spätestens seit dem Kaiserreich zur „deutschen Zivilisationsleistung“ stilisiert wurde.

Innerhalb der Bevölkerung der DDR dürfte der Verzicht auf die Ostgebiete zunächst nicht auf mehr Akzeptanz gestoßen sein als in Westdeutschland. Mehr als vier Millionen „Umsiedler“ oder „Neubürger“ befanden sich in der Nachkriegszeit in der DDR. Diese von der SED-Führung eingeführten Bezeichnungen sollten das Konfliktpotential deckeln und die Gewalterfahrung tabuisieren, die diese Menschen mitbrachten. Selbst haben sich die meisten von ihnen als Vertriebene, bestenfalls als Flüchtlinge betrachtet. Wer in der Öffentlichkeit darüber sprach, machte sich verdächtig. Namen wie „Schlesien“ zu nennen, galt als revanchistisch und staatsfeindlich-westdeutsch. Die Lebensgeschichten von knapp einem Viertel der Bevölkerung waren aus dem offiziellen Diskurs verbannt, denn ihre Erinnerungen wären Hinweise auf die Vertreibungen gewesen.

Indirekt waren das auch die Friedrichshainer Straßennamen, die auf einmal etwas Verlorenes repräsentierten, an untergegangene deutsche Städte erinnerten. Schon nach dem Ersten Weltkrieg rückten die Namen teilweise in diesen gedanklichen Kontext vom „verlorenen“ oder „bedrohten deutschen Osten“, als Teile des Reichsgebiets mit Städten wie Posen und Graudenz an Polen abgetreten worden waren und andere näher an die Grenze zu den damals verfeindeten polnischen Nachbarn rückten. Im Zusammenhang mit dem verhassten Versailler Vertrag standen die deutschen Namen im öffentlichen Raum auch für die Machtoption auf die Revision des Vertrags.

Ursprünglich taten sie das nicht, sondern sie waren den Herkunftsregionen ihrer Bewohner entnommen. Ab den 1870ern strömten massenhaft Einwanderer in die rasant wachsende Metropole Berlin. Die Friedrichshainer Mietshausquartiere, nach dem Hobrechtplan von 1862 erbaut, schufen Wohnraum für hunderttausende Neuankömmlinge aus den Ostgebieten des Deutschen Reichs. Die neun Straßen entstanden zwischen 1881 und 1912 und erhielten ihre Namen wie damals üblich per Königlicher Kabinettsorder.

Die Einwanderer stiegen aus dem Zug am damaligen Ostbahnhof am Küstriner Platz (heute Franz-Mehring-Platz), der Endstation der Ostbahn, die Königsberg, heute Kaliningrad, mit der Hauptstadt verband. Später fuhr die Bahn bis zum Schlesischen Bahnhof (der heutige Ostbahnhof), wo die Züge aus Breslau ankamen. Die meisten kamen mit wenig, sie strandeten zunächst in der rauen Gegend um den Ostbahnhof, viele blieben dort. Im Kiez gab es Bordelle, Opiumhöhlen und Banden von Schutzgelderpressern, aber auch soziale Einrichtungen und Theater. Später lieferten sich hier SA-Truppen und Kommunisten Straßenschlachten. Historiker sprechen mal vom „Baltenviertel“, mal vom „Ostpreußenviertel“.

Genau dieser soziale Brennpunkt war es, der Anfang der 50er Jahre städtebaulich neu gestaltet und dabei auch namenspolitisch umgeforstet wurde. Laut dem Historiker Detlef Krenz ging es der SED dabei um die „soziale Befriedung“ dieser Gegend, die für überkommene Klassenkämpfe stand. Im Zuge der ersten Umbenennungswelle 1950/51, die schon wenige Wochen nach Unterzeichnung des Görlitzer Vertrags begann, wurde zum Beispiel aus der Posener Straße die Wedekindstraße, aus der Breslauer Straße Am Ostbahnhof, der zuvor noch Schlesischer Bahnhof hieß. Aus der Bromberger wurde die Helsingforser Straße, aus der Memeler die Marchlewskistraße. Aber die Verbindungsstraße zwischen den letzten beiden durfte weiter Pillauer heißen, obwohl in Pillau/Baltijsk nun der westlichste sowjetische Flottenstützpunkt lag. Ebenso blieben kleinere Straßen, die auf Orte oder auch Persönlichkeiten (Simon Dach) des nun sowjetischen Memellands verwiesen. Die Graudenzer Straße blieb, obwohl sie im Zuge des Nationalen Aufbauprogramms schon 1952 modern-sozialistisch bebaut war. Ihre Umbenennung war 1948 in einem Dokument des Magistrats damals noch von ganz Berlin schon beschlossene Sache. Durchgeführt wurde der Beschluss nie.

Die Motive für Umbenennungen überlagern sich, die Gründe bleiben oft uneindeutig. Die genannten Städte waren aus Sicht damaliger DDR-Offizieller prominente Orte des „Bösen“: Posen stand für den deutsch-polnischen Antagonismus, Bromberg für den Blutsonntag, der Memelfluss muss sie an das „Lied der Deutschen“ und großdeutsche Vereinigungsträume erinnert haben, Breslau, das 1945 „bis zum letzten Mann“ gehalten werden sollte, an den „totalen Krieg“.

Auch die große Danziger/Elbinger Straße im nördlichen Friedrichshain verwies auf neuralgische Erinnerungsorte in Polen. Und als große Verbindungsstraße Ostberlins war sie Arbeiterführern oder linken Vordenkern vorbehalten, hier dem alten Komintern-Sekretär Georgi Dimitroff.

Die Umwidmung des Küstriner Platzes zugunsten des marxistischen Autors Franz Mehring, passend zum Neubau des Verlagshauses der Parteizeitung „Neues Deutschland“, schloss 1971 die Neugestaltung des alten Migrantenviertels ab. Ein Zeitungsartikel vom 22.04.1971 rückt das Ereignis in den historischen Kontext des Ortes, an dem „nicht nur bitterste Not, sondern auch machtvolle Klassenkämpfe erlebt wurden“ und an den nun „die Journalisten des ND in moderne und zweckmäßig mit hochleistungsfähigen Anlagen ausgestattete Arbeitsstätten einziehen“. Damit schien endgültig die alte Zeit überwunden, in die auch die 1945 völlig untergegangene preußische Festungsstadt Küstrin fiel, nun jenseits der Oder gelegen.

Insgesamt 39 Straßen und Plätze wurden in Friedrichshain zwischen 1945 und 1989 umbenannt. Priorität hatte die Tilgung von Nazi-Namen und solchen, die mit Militarismus, Kaiserreich und Weltkriegskult verbunden waren. Anfangs geschah dies auf Befehl der Alliierten durch den Gesamtberliner Magistrat, auch mit Befragung der Bevölkerung. Nach der Teilung benannte der Ostberliner Magistrat weitgehend in Eigenregie. Nur einmal, zu Beginn der 50er Jahre, überliefern Geschichtsbücher Proteste von Studenten – gegen die Umbenennung der Dorotheenstraße in Mitte.

Die neun Straßen, die überdauerten, befinden sich im von Kriegszerstörungen und Nachkriegsabbruch relativ unversehrt gebliebenen Teil Friedrichshains, südlich und nördlich der Frankfurter Allee. Mangels baulicher Veränderungen gab es auch keinen davon erzeugten Bedarf an ideologischer Neudefinition des Raums. Es sind meist kleinere Straßen, die längste ist die Grünberger, benannt nach kleinen bis mittelgroßen Provinzstädten. Möglicherweise waren sie zu geringe Störfaktoren, um den Aufwand einer Umbenennung zu betreiben. Vielleicht spielten materielle Fragen eine größere Rolle als ideologische Hygiene, gerade in den klammen Zeiten der frühen 50er, als Menschen Hunger litten. Vielleicht ging es aber auch darum, ein Gleichgewicht zu finden: einerseits politische Signale an den polnischen Nachbarn zu senden, andererseits das Thema Vertreibung und Ostgebiete zu umschiffen. Dabei war das Auslöschen der Namen ein indirektes Signal. Als Freundschaftsgeste zelebriert wurde im März 1950 die Benennung der alten Memeler in Marchlewskistraße, nach dem deutsch-polnischen Arbeiteraktivisten. Bei der Einweihung waren Staatsgäste der Polnischen Arbeiterpartei anwesend.

1991 führten auch außenpolitische Überlegungen dazu, dass die alt-ostdeutschen Straßen nicht rückbenannt wurden, trotz der anti-kommunistischen und restaurativen Straßenumbenennungswelle in Ostberlin. Nur die Danziger Straße kehrte zurück, auch wenn die damalige SPD im Bezirk die ostdeutschen Namen rund um den Ostbahnhof mit Verweis auf „die historische Entwicklung des Stadtbezirks“ wiederherstellen wollte. Der damalige Bezirksbürgermeister lehnte dies ab: er wolle nicht das Verhältnis zu den östlichen Nachbarn belasten. Das war durchaus umsichtig, denn in Europa herrschte Furcht vor dem wiedervereinigten Deutschland.

Die Namen repräsentierten damals noch deutsche Territorialansprüche auf polnische Gebiete. Die Polen waren sich nicht sicher, ob die Deutschen ihre Häuser nicht zurückfordern würden. Haben sich diese Ansprüche heute auf eine erinnerungspolitische Ebene verlagert? Oder können die Namen einen Anstoß bieten, eine herrschaftsfreie Beziehung zum Osten Europas, aufzubauen?

Die Orte sind nicht allein Teil deutscher Geschichte. In Graudenz, Dirschau, Konitz, Proskau und anderswo lebten Polen und Deutsche, Juden und Kaschuben, Schlesier, Protestanten und Katholiken nebeneinander. Diese unscheinbaren Namen halten ein Gedächtnis an ein multikulturelles Mitteleuropa wach, das im 20. Jahrhundert zerstört wurde.

Immerhin beschäftigen sich mittlerweile viele Menschen im Norden und Westen Polens begeistert mit der Vorkriegsgeschichte ihrer Heimatorte. Die deutschen Namen sind nicht mehr tabu oder bedrohlich, sondern sind vielen Identifikationsmerkmal. Vielleicht könnte es so selbstverständlich werden, die polnischen Namen richtig auszusprechen wie die deutschen Namen zu nennen: Wrotz-waff und Gdajnsk genauso wie Kuods-ko, Tscheff, Schie-lona Gura, Ka-dinny, Kross-no, Cheu-nietze, Gru-dschjonts, Dwhu-schegg und Prusch-kuff.

Nancy Waldmann
Dlaczego one nie zniknęły
Ulice Friedrichshainu
pamiętają nazwy
Zmiany nazw ulic są sprawą sporną. Taka ingerencja irytuje, jest czymś niecodziennym. Przez nią nazwa nabiera nowej, symbolicznej wartości. „Historii nie możecie wymazać“, tak odpowiadają czȩsto przeciwnicy zmian nazw. Czy chodzi im o historiȩ jakiejś szczególnej osoby, miasta, wydarzenia, do którego nazwa nawiązuje? Miasto Zieloną Górȩ? Komunistȩ Marchlewskiego? Czy raczej sam akt nadania nazwy, kulturalną i polityczną tożsamość, przez którą zdecydowano zwrócić uwagȩ na miasto Zieloną Górȩ lub na Marchlewskiego w miejscu publicznym? Czy nazwy to relikty? Czy też świadomie postawione pomniki, jednak nie pomniki przeszłości, tylko przemijającej tożsamości społeczeństwa?
Czȩsto są i jednym i drugim, przeważnie jednak jeszcze czymś wiecej. Albowiem nie za każdym razem, kiedy zmienia się duch czasu lub pada reżim, zmienia siȩ także nazwa ulicy. Jednak jej znaczenie, jej kontekst może siȩ zmienić lub rozszerzyć. Tych dziewiȩć ulic dowodzi tego pod wieloma wzglȩdami. I w tym właśnie leży sedno tego projektu: aby zrozumieć konteksty i poszerzyć perspektywę. Nie mamy zamiaru, zmieniać nazw, tylko zastanawiamy siȩ, dlaczego te „polskie“ ulice z niemieckimi nazwami jeszcze istnieją w tej dzielnicy? Co one teraz znaczą? To też jest kwestia sporna.

Friedrichshain był po Drugiej Wojnie Światowej czȩścią Berlina Wschodniego i na jego terenie znajdowały siȩ ówczas jeszcze inne ulice nawiązujące do miejscowości na Śląsku, na Pomorzu, w Wielkopolsce, w Nowej Marchii, w Prusach Zachodnich lub Wschodnich. Dlaczego zmieniono nazwy ulic Memeler, Tilsiter, Posener, i Breslauer Straße (Niemeńskiej, Tczewskiej, Poznańskiej i Wrocławskiej)? A dlaczego nie ulic Proskauer-, Graudenzer-, i Krossener Straße (Prószkowskiej, Grudziąckiej i Krośnieńskiej)?

Od 1945 roku i umowy jałtańskiej i poczdamskiej, a po czȩści już od lat 1919/20, miejscowości te nie należały już do państwa niemieckiego, stały siȩ polskie lub sowieckie. Niemcy i ci którzy byli za takich uważani, zostali zmuszeni opuścić ich rodzinne miejscowości. Nazwy ulic na Friedrichshainie nie straciły przez to znaczenia. Aczkolwiek psuły doskonały wizerunek „granicy pokoju na Odrze i Nysie“, który starała siȩ stworzyć NRD.

Socjalistyczna Partia Jedności Niemiec ostentacyjnie ogłaszała siȩ za odstąpieniem terenów. Już w 1950 roku podpisała układ zgorzelecki z Polską, w którym rezygnowała z roszczeń co do terenów na wschód od Odry i Nysy, inaczej niż RFN, która zwlekała z taką umową aż do czasu po zjednoczeniu. Ta polityka, później nazwana „przyjaźnią nakazaną“ pomogła Europie, wstrząśniȩtej morderczą „polityką Lebensraumu“, wojną, ludobójstwem i przymusową migracją, odzyskać spokój. Można też powiedzieć, że była ona dalszym krokiem do zerwania z kolonializacją Wschodu, trwającą już od czasów Zakonu Krzyżackiego, którą w czasach Cesarstwa, lub nawet już wcześniej zachwalano jako „niemieckie osiągniȩcia cywilizacyjne“.

Prawdopodobnie rezygnacja z terenów wschodnich spotkała siȩ pośród ludności NRD z nie wiȩkszą akceptacją, aniżeli w Niemczech Zachodnich. W czasach powojennych w NRD znajdowało siȩ ponad cztery miliony „przesiedleńców“ (Umsiedler), oraz „nowych obywateli“ (Neubürger). Te określenia, wprowadzone przez kierownictwo partii, miały zapobiec ewentualnym konfliktom, a przemoc, której zaznali ci ludzie, stała siȩ tematem tabu. Wiȩkszość z nich określała siebie samych jako wysiedleńców, w najlepszym przypadku jako uciekinierów. Ten kto mówił o tym publicznie, stawał siȩ podejrzany, kto wymawiał nazwy takie jak „Śląsk“, był podejrzewany o rewanżyzm i o wrogie, pro-zachodnioniemieckie nastawienie. Życiorysy nieomal jednej czwartej ludności przestały istnieć w oficjalnym kontekście, albowiem wspomnienia te nasuwały na myśl wypȩdzenia.

Pośrednio nazwy ulic w dzielnicy Friedrichshain również wywoływały skojarzenia z czymś utraconym, przypominały dawne miasta niemieckie. Już po Pierwszej Wojnie Światowej czȩść nazw zaczȩto postrzegać w tym kontekście „straconego“, lub „zagrożonego niemieckiego wschodu“, po tym jak czȩści terytorium Rzeszy z miastami takimi jak Poznań bądź Grudziądz zostały odstąpione Polsce a inne miasta zbliżyły siȩ do granicy ówczas nieprzyjacielskich polskich sąsiadów. W związku ze znienawidzonym traktatem wersalskim, niemieckie nazwy w miejscach publicznych rodziły tendencje do rewizji traktatu.

Pierwotnie nawiązywały one po prostu do miejscowości rodzinnych mieszkańców. Od lat 1870ych do Berlina, który rósł w zawrotnym tempie, przybywała masa imigrantów. Na osiedlu z domami czynszowymi na Friedrichshainie, wybudowanymi według planu Hobrechta z roku 1862, powstały mieszkania dla setek tysiȩcy nowych przybyszy ze wschodnich terenów Rzeszy Niemieckiej. Tych dziewiȩć ulic powstało miȩdzy latami 1881 a 1912, a o ich nazwach decydował, tak jak to było wtedy przyjȩte, dekret królewski.

Imigranci wysiadali z pociągu na dawnym Ostbahnhof (dworcu wschodnim) na Küstriner Platz (dziś Franz-Mehring-Platz), końcowej stacji Kolei Wschodniej, łączącej Königsberg, dziś Kaliningrad ze stolicą. Później kolej dochodziła do Schlesischer Bahnhof (dworca Śląskiego), dzisiejszego Ostbahnhof, dokąd dojeżdżały pociągi z Wrocławia. Wiȩkszość tych ludzi nie miała wiele przy sobie, z początku osiadali w dzikiej okolicy dookoła Dworca Wschodniego, wielu z nich tam pozostawało. Na osiedlu były domy publiczne, palarnie opium i szalały bandy wymuszające haracze, ale istniały także instytucje publiczne i teatry. W późniejszych czasach oddziały SA i komuniści staczali tu ze sobą bitwy uliczne. Historycy raz nazywają tę dzielnicȩ „dzielnicą Bałtów“ („Baltenviertel“), a raz „dzielnicą Wschodniopruską“ („Ostpreußenviertel“).

Na początku lat 50ych właśnie to siedlisko konfliktów społecznych zaprojektowano na nowo pod wzglȩdem urbanistycznym, i dokonano gruntownego przeglądu nazw pod wzglȩdem politycznym. Według historyka Detlefa Krenza partii chodziło o „pacyfikacjȩ społeczeństwa“ w tej okolicy, która była znana jako miejsce walki klas. W trakcie pierwszej fali zmian nazw w latach 1950/51, która zaczȩła siȩ już niewiele tygodni po podpisaniu układu zgorzeleckiego, Posener Straße (ulica Poznańska) stała siȩ na przykład Wedekindstraße (ulicą Wedekinda), a Breslauer Straße (ulica Wrocławska) przemieniła siȩ w Am Ostbahnhof (Przy Dworcu Wschodnim), który wcześniej nazywał siȩ Schlesischer Bahnhof (Dworzec Śląski). Ulica Bromberger Straße stała siȩ Helsingforser Straße, a Memeler Straße (Niemeńska) otrzymała nazwȩ Marchlewskistraße. Jednak nadal tolerowano nazwȩ ulicy Pillauer Straße, pomimo iż w Piławie/Bałtijsku mieściła siȩ najdalej na zachodzie położona baza floty sowieckiej. Zachowały siȩ także nazwy mniejszych uliczek, które zwracały uwagȩ na miejscowości lub osobowości (Simon Dach) z krainy Niemna, która teraz była sowiecka. Graudenzer Straße (Grudziądzka) zachowała siȩ, aczkolwiek została już w roku 1952 zabudowana nowoczesno-socjalistycznie w trakcie Narodowego Programu Odbudowy. Zmiana jej nazwy była już postanowiona przez magistrat Berlina, ktory wtedy nie był jeszcze podzielony, jednak nie została nigdy wprowadzona.

Motywy i powody zmiany nazw są czȩsto wieloznaczne. Wspomniane miasta były z punktu widzenia ówczesnych urzȩdników NRD miastami „zła“ : Poznań reprezentował niemiecko-polski antagonizm, Bydgoszcz krwawą niedzielȩ, rzeka Niemen nasuwała im na myśl „Pieśń Niemców“ i wielkoniemieckie marzenia o zjednoczeniu, a Wrocław, który w 1945 roku miał być trzymany „do ostatniego człowieka“, „wojnȩ totalną“.

Również przestronna ulica Danziger/Elbinger (Gdańska/Elbląska) na północnym Friedrichshainie przywodziła na myśl newralgiczne miejsca w Polsce, w których pamiȩć była nadal żywa a czȩsto bolesna. Jako że ważne połączenia drogowe były zastrzeżone przewodnikom robotniczym lub lewicowym wizjonerom, ulica ta została zadedykowana sekretarzowi kominternu Georgiowi Dimitrowowi.

Zmiana dedykacji Küstriner Platz (placu Kostrzyńskiego) na rzecz marksistowskiego Autora Franza Mehringa w roku 1971, idąca w parze z budową nowego budynku domu wydawniczego gazety partyjnej „Neues Deutschland“, była zakończeniem przebudowy starej dzielnicy migrantów. Artykuł w gazecie z 22 kwietnia 1971 roku stawia to wydarzenie w kontekście historycznym i mówi o miejscu, w którym nie tylko „doświadczono głȩbokiej nȩdzy, ale też ciȩżkich walk klas“, a w którym teraz „dziennikarze ND wprowadzają siȩ do nowoczesnych pomieszczeń, wyposażonych w praktyczny i bardzo sprawny sprzȩt“. Tak wiȩc stare czasy, z którymi także kojarzyło siȩ zniszczone pruskie miasto Kostrzyn ze swoją twierdzą, leżące teraz po drugiej stronie Odry, zdawały siȩ ostatecznie zapomniane.

W sumie pomiȩdzy 1945 a 1989, zmieniono nazwy 39 ulic i placów na Friedrichshainie. Priorytetem było wymazanie nazw nazistowskich i takich, które wiązały siȩ z militaryzmen, Cesarstwem i kultem wojny światowej. Stało siȩ to na rozkaz aliantów i przez dekret Magistratu Ogólnoberlińskiego, lecz także po przeprowadzeniu ankiety wśród ludności. Po podziale Magistrat Wschodnioberliński nadawał nazwy niemal całkiem na własną rȩkȩ. W książkach historycznych znajdujemy tylko jeden przypadek protestu studenckiego z początku lat 50ych przeciw zmianie nazwy Dorotheenstraße w dzielnicy Mitte.

Tych dziewiȩć ulic, które przetrwały, znajduje siȩ w stosunkowo nienaruszonej wojną i powojennym burzeniem czȩści Friedrichshainu, na południe i na północ od Frankfurter Allee. Ze wzglȩdu na brak zmian w zabudowie nie zaistniała też potrzeba, aby zmieniać nazw z ideologicznych powodów. Wiȩkszość z nich to mniejsze ulice, najdłuższa to Grünberger Straße (Zielonogórska). Noszą one nazwy małych lub średnich miast na prowincji. Być może nie przeszkadzały tak naprawdȩ i nie zadano sobie trudu aby je pozmieniać. Być może wzglȩdy materialne odgrywały wiȩkszą rolȩ aniżeli ideologia, zwłaszcza w czasach nȩdzy w latach 50ych, kiedy to ludzie cierpieli z głodu. Może jednak chodziło też o równowagȩ: aby z jednej strony wysłać sygnał polityczny pod adresem polskich sąsiadów, a z drugiej strony ominąć temat wypȩdzenia i terytoriów wschodnich. Wymazywanie nazw było faktycznie pośrednim sygnałem. W marcu 1950 roku, dawnej ulicy Memeler Straße (ulicy Niemeńskiej) nadano imię Marchlewskiego, niemiecko-polskiego działacza ruchu robotniczego. Zmianę tą uważano za gest przyjaźni, a na uroczystość z tej okazji zostali zaproszeni przedstawiciele władz państwowych, członkowie Polskiej Partii Robotniczej.

Rownież w latach 1991/92 rozważania dotyczące polityki zewnȩtrznej doprowadziły do tego, że stare wschodnio-niemieckie ulice nie zostały znów nazwane po staremu, pomimo antykomunistycznej fali zmian nazw w Berlinie wschodnim. Tylko Danziger Straße (ulica Gdańska ) powróciła, chociaż ówczesna partia SPD chciała ponownie wprowadzić wschodnio-niemieckie nazwy na osiedlu przy Dworcu Wschodnim, wskazując na „historyczny rozwój dzielnicy“. Ówczesny burmistrz rejonu odmówił jednak, nie chcąc obciążać relacji ze wschodnimi sąsiadami. Było to rozważne, jako że w Europie panował lȩk przed zjednoczonymi Niemcami.

Nazwy wtedy jeszcze kojarzyły siȩ z niemieckimi roszczeniami co do polskich terenów. Polacy nie byli pewni, czy Niemcy nie bȩdą żądać zwrotu swoich domów. Czy dzisiaj roszczenia nie dotyczą raczej polityki, albo pamiȩci? Czy nazwy mogą przyczynić siȩ do pokoju i do pozbawienia wzajemnych stosunków z Europą Wschodnią woli dominacji?

Te miejsca należą nie tylko do niemieckiej historii. W Grudziądzu, Tczewie, Koninie, w Prószkowie i w innych miastach żyli obok siebie zarówno Polacy jak i Niemcy, Żydzi, Kaszubi, Ślązacy, protestanci i katolicy. Te niepozorne nazwy przechowują pamiȩć wielokulturowej Europy, która została zniszczona w 20ym wieku.

Tymczasem jednak, wiele ludzi na północy i na zachodzie Polski z wielkim entuzjazmem zajmuje siȩ przedwojenną historią ich miejscowości rodzinnych. Niemieckie nazwy nie są już zakazane, nie budzą grozy, są raczej cechami identyfikacyjnymi. Czy prawidłowa wymowa polskich nazw miejscowości w Niemczech nie mogłaby siȩ stać tak samo oczywista, jak używanie ich niemieckich odpowiedników?

Nancy Waldmann
Franciszek Orłowski

Franciszek Orłowski ist zur Zeit einer der interessantesten jungen polnischen Künstler. Seine oft ortsbezogenen Arbeiten sind politische oder gesellschaftsbezogene Kommentare. Er behandelt Themen, die um die Existenz und deren Fragmentierung kreisen und schafft Arbeiten, die die Sinne des Betrachters intensiv ansprechen.
Die Arbeit von Franciszek Orłowski, die er im Rahmen des Projekts 93 Straßenschilder zeigt, ist eine audio-visuelle Installation und kommentiert die Klischees und historischen Bezüge innerhalb der deutsch-polnischen Beziehungen. Dem Vorurteil, dass die Polen deutsche Autos stehlen, das hier stellvertretend für zahlreiche Klischees steht, stellt er die Tatsache gegenüber, dass die deutsche Autoindustrie, namentlich die von Volkswagen, mit dem erheblichen Einsatz von polnischen Zwangsarbeitern aufgebaut wurde.
Im Audiobereich der Ausstellung hören wir ineinandergreifende Geschichten und Schicksale von Menschen, die, wenn auch grundverschieden, alle mit dem deutschen Auto verbunden sind. Der visuelle Teil des Projekts besteht aus weißen Gipsblöcken, in denen deutliche Abdrücke von Autoteilen zu sehen sind; sie wirken wie Schatten, Gespenster oder Erinnerungen; man fragt sich: ist das vielleicht das Entwurfsstadium des Autos? Die Abdrücke gemahnen an Klischees, die sich immer wieder aufs Neue etablieren, an die Verständnislosigkeit und an das mangelnde gegenseitige Interesse der Einwohner beider Länder, die sowohl durch die Geschichte, als auch durch ihre heutigen Wirtschafts- und Gesellschaftsbeziehungen miteinander verbunden sind.
Die im Rahmen der Berlin Art Week realisierte Performance ist eine Wiederholung der Aktion „24 Stunden”, die in Polen und Japan realisiert wurde, in der Orłowski fremden Menschen den Körpertausch vorschlägt und anhand der Reaktionen körperliche und psychische Grenzen des „Meinen” und des „Fremden” untersucht. Er fragt: Haben wir überhaupt noch das Bedürfnis nach wirklicher Kommunikation und wenn ja, wie ist dieses Bedürfnis geartet? Worauf bezieht es sich? Sind wir noch neugierig aufeinander? Wieviel wissen wir voneinander? Welchen Wert schreiben wir einem Mitmenschen zu? Mit der Performance schlägt Orlowski einen Bogen zu der zentralen Idee des Projektes 93 Straßenschilder: Was wissen wir über die namensgebenden Städte der Straßen heute und damals und wie wichtig ist dieses Wissen in unserem Alltag?

Biographisches
Franciszek Orłowski absolvierte sein Studium in dem Fach Intermedia, an der Abteilung für multimediale Kommunikation, an der Universität der bildenden Künste in Poznań.
Im Jahr 2014 wurde er von der Arts Initiative Tokyo zu einem Arbeitsaufenthalt in Japan eingeladen. Seine Arbeiten zeigte er u.a. in den Ausstellungen „British British Polish Polish” (Zentrum für Zeitgenössische Kunst im Ujazdowski Schloss, Warschau 2013), „ART IST KUKU NU UT” / PRADA PRAVDA (Tartu, Estland), „Splendor tkaniny” („Die Herrlichkeit des Textils”, Nationale Kunstgalerie Zachęta, Warschau 2013), „Apoptoza” (BWA, Breslau 2012), „Double game - Podwójna gra” (polnisch-ukrainisches Sonderprojekt im Rahmen der 1. Internationalen Biennale der Zeitgenössischen Kunst, Mystskyi Arsenal, Kiew 2012), „Potencjalne miasto” („Potentielle Stadt”, Galeria Arsenał, Białystok 2012), „Rób tak” („Mach´s so”, Stereo, Poznań 2010), „Zerreißproben” (Leipziger Kreis, Leipzig 2010), oder „Nie ma sorry” („Kein sorry”, Museum für Zeitgenössische Kunst, Warschau 2008).
Zu den bekanntesten Projekten des Künstlers gehören unter anderem „Projekt Zero” („Projekt Null” 2008/2010/2011) - eine Installation, die als Fortsetzung der Performance „Pocałunek miłości” („Der Kuss der Liebe”) von 2009 entstanden ist, in der Orłowski die Kleider mit Obdachlosen tauscht, oder auch „Drobne”, („Kleingeld” 2010). Die ersten beiden Projekte untersuchen die Grenzen der Nähe zum anderen Menschen, sowohl im psychischen, als auch im körperlichen Sinn. „Projekt Zero”, eine Installation in Form eines Zeltes, das vom Künstler aus Kleidern obdachloser Menschen genäht und in der Galerie präsentiert wurde, gerät zu einer Metapher des Innen und Außen, sowohl was die Fragen des Geistes und der Moral betrifft, als auch in Bezug auf unser Milieu und die Beziehungen, die wir zu anderen Menschen aufbauen. „Drobne” dokumentiert den Umlauf einer britischen 1-Cent-Münze unter den Polen, die an der sogenannten „Klagemauer” in London (einem Ort mit Stellenanzeigen für meist schlechtbezahlte oder illegale Arbeit) nach Arbeit suchen und kommentiert so den Status polnischer Auswanderer in Großbritannien.

Joanna Maria Turek

Franciszek Orłowski

Franciszek Orłowski to aktualnie jeden z najciekawszych polskich artystów młodego pokolenia. Jego prace, często site-specific, stanowią trafny komentarz polityczny i społeczny. Orłowski odnosi się do tematu egzystencji, fragmentacji; tworzy prace, które intensywnie oddziałują na zmysły odbiorców.
Wystawa Franciszka Orłowskiego realizowana w ramach projektu „93 Strassenschilder” to instalacja audiowizualna. Praca ta komentuje stereotypy, występujące we współczesnych relacjach polsko-niemieckich, oraz zadaje pytanie, jaką rolę odgrywa w tych relacjach historia. Z jednej strony pokazuje kliszę Polaków jako złodziei niemieckich samochodów, z drugiej strony zaś ujawnia fakt, że do rozwoju firmy Volkswagen, a więc do ogólnego rozwoju przemysłu motoryzacyjnego w Niemczech, przyczynili się nieliczni pracownicy przymusowi z Polski.
W sferze audio na wystawie słyszymy przeplatające się losy i historie osób, których osobiste doświadczenia, choć skrajnie rożnie, wiązały się z tym niemieckim samochodem. Wizualna część projektu to białe gipsowe bloki, w których widać wyraźne odciski części samochodowych, trochę jak cienie, widma lub wspomnienia (a może to faza projektowa samochodu?). Odciski te przypominają o stale utrwalających się stereotypach, braku porozumienia, czy wzajemnej ciekawości mieszkańców krajów powiązanych wspólną historią, oraz współczesnymi relacjami ekonomicznymi i społecznymi.
Performance realizowany w ramach Berlin Art Week jest powtórzeniem akcji „24 godziny”, realizowanej w Polsce i Japonii, podczas której proponując obcym ludziom zamianę ciałami i rejestrując ich odpowiedzi, Orłowski bada granice „mojego” i „cudzego”, granice fizyczne i psychiczne. Czy potrzeba
prawdziwej komunikacji w ogóle jeszcze w nas istnieje, a jeśli tak, to jaka jest? Czego dotyczy? Czy nadal jesteśmy siebie ciekawi? Jak dużo wiemy o sobie nawzajem? Jaką wartość stanowi dla nas drugi człowiek? Oto pytania, które zadaje Franciszek Orłowski. Jego performance nawiązuje do kluczowego tematu projektu 93 Straßenschilder: Ile wiemy o miastach, od których pochodzą nazwy tych ulic, i o tym, czym te miasta były w przeszłości?

Biografia
Franciszek Orłowski ukończył Katedrę Intermediów na Wydziale Komunikacji Multimedialnej Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu.
W 2014 roku na zaproszenie Arts Initiative Tokyo odbył rezydencję w Japonii. Swoje prace pokazywał m.in. na wystawach „British British Polish Polish” (Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski, Warszawa 2013), „ART IST KUKU NU UT”/ PRADA PRAVDA (Tartu, Estonia 2013), „Splendor tkaniny” (Narodowa Galeria Sztuki Zachęta, Warszawa 2013), „Apoptoza” (BWA, Wrocław 2012), „Double game – Podwójna gra” (polsko-ukraiński projekt specjalny w ramach 1. Międzynarodowego Biennale Sztuki Współczesnej, Mystskyi Arsenal, Kijów 2012), „Potencjalne miasto” (Galeria Arsenał, Białystok 2012), „Projekty wybrane” (BWA Zielona Góra 2011), „Rób tak” (Stereo, Poznań 2010), „Zerreißproben” (Leipziger Kreis, Lipsk 2010), czy „Nie ma sorry” (Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Warszawa 2008).
Wśród najbardziej znanych projektów artysty znajdują się, między innymi, „Projekt zero” (2008-2010-2011) – instalacja powstała jako kontynuacja performance‘u, w którym Orłowski zamienia się ubraniami z osobami bezdomnymi („Pocałunek miłości” 2009), czy też „Drobne” (2010). Dwa pierwsze projekty testują granice bliskości wobec drugiego człowieka, zarówno w sensie psychicznym, jak i fizycznym. „Projekt zero”, jako instalacja w kształcie namiotu uszytego z zebranych przez artystę ubrań osób bezdomnych, prezentowana w galerii, staje się metaforą wnętrza i zewnętrza, zarówno w kategoriach duchowych i moralnych, jak i otoczenia i relacji, które budujemy z innymi. „Drobne”, czyli dokumentacja cyrkulacji jednocentowej brytyjskiej monety wśród Polaków szukających pracy pod tzw. londyńską „ścianą płaczu” (miejsca z ogłoszeniami o pracy – często słabo płatnej lub nielegalnej) staje się komentarzem do statusu polskich emigrantów w Wielkiej Brytanii.

Joanna Maria Turek

Ausführende

Kollegen 2,3 – Bureau für Kulturangelegenheiten

Kollegen 2,3 – Bureau für Kulturangelegenheiten entwickelt und realisiert künstlerische Konzepte im Bereich Bildende Kunst und Musik. Kunstaktionen im öffentlichen Raum bilden einen Schwerpunkt ihrer Arbeit. Die Auseinandersetzung mit sozialen und kulturellen Zusammenhängen ist prägend für die konzeptuelle Arbeit von Kollegen 2,3.
www.kollegenzweikommadrei.de
Antje Øklesund

Das audiovisual laboratory Antje Øklesund arbeitet an der Schnittstelle von bildender Kunst und Musik und präsentiert in unterschiedlichsten Veranstaltungs- formaten Mischungen aus Performance, Ausstellung und Konzert. Dabei geht es vor allem um die Verbindung von Club- und Ausstel- lungskultur. Der Projektraum Antje Øklesund wird betrieben von dem Verein Stadtraumnutzung e.V..
www.antjeoeklesund.de
Plusnull

Plusnull ist ein gemeinnütziger Verein und wurde 2008 in Leipzig gegründet. Ziel ist es, Kunstwerken von kurzer Dauer eine Plattform zu geben. Dabei liegt der Fokus auf Prozesshaftigkeit, Interaktivität, Einmaligkeit und auf künstlerischen Interventionen.
www.plusnull.org
Fundacja Badań Przestrzeni Publicznej ‚TU‘ – Stiftung für die Erforschung des Öffentlichen Raumes „TU“

Die Stiftung wurde 2011 als Bestandteil des Instituts für Öffentlichen Raum an der Warschauer Kunstakademie gegründet. Sie wurde mit der Zielsetzung gegründet die Fragen des öffentlichen, urbanen Raumes zu erforschen. Hierzu werden Projekte zu urbanen Fragen geplant, die im öffentlichen Raum entwickelt werden. Die Stiftung organisiert Treffen, Workshops und Podiumsdiskussionen und bringt eigene Publikationen heraus.
www.fundacjatu.wordpress.com
agitPolska e.V. - Polnisch-Deutsche Initiative für Kulturkooperation

agitPolska e.V. - Polnisch-Deutsche Initiative für Kulturkooperation ist ein gemeinnütziger Verein, der sich zum Ziel gesetzt hat, polnische Kultur in Deutschland und deutsche Kultur in Polen zu präsentieren. Sein Vorhaben ist es, jungen und talentierten Künstlern aus Polen und Deutschland eine Plattform zu bieten. Der direkte Aus- tausch von Kunst und Kultur zwischen Polen und Deutschland soll nicht nur Vorurteile auf beiden Seiten abbauen, sondern auch kritische Dialoge anregen.
www.agit-polska.de
Institut für angewandte Geschichte

Wie Geschichte gestaltet, verhandelt und konstruiert wird, steht im Fokus der Arbeit am Institut für angewandte Geschichte. Der Verein vermittelt in mehrfacher Hinsicht: zwischen Wissenschaft und Zivilgesellschaft, zwischen unterschiedlichen Sprachen, Kulturen und Generationen, zwischen Theorie und Praxis.
www.instytut.net
Franciszek Orłowski Franciszek Orłowski (1984 in Polen geboren) ist Konzeptkünstler, dessen Arbeit existentiellen Charakter aufweist. Er ist Absolvent der intermediären Fakultät der Kunstakademie Posens. Orłowskis sitespe- zifische Arbeiten stellen einen politischen und sozialen Kommentar dar, der darauf abzielt die Sinne des Betrachters herauszufordern.
Ein Dankeschön an Jana Borkamp | Bezirksstadträtin für Finanzen, Kultur und Weiterbildung
Kerstin Ottersberg | Leiterin alte feuerwache»projektraum
Martin Düspohl | Leitung des Fachbereiches Kultur und Geschichte, Kulturamt Friedrichshain-Kreuzberg
Jacek Szubert | Übersetzung
Stefan Riebel, www.klikkker.de | Dokumentationsfotos
Förderer

Fundacja Współpracy Polsko-Niemieckiej | Stiftung für deutsch-polnische Zusammenarbeit

Projekt finansowany ze środków Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej | Das Projekt wird gefördert mit Mitteln der Stiftung für deutsch-polnische Zusammenarbeit
Beauftragte der Bundesregierung für Kultur und Medien

Gefördert von der Beauftragten der Bundesregierung für Kultur und Medien aufgrund eines Beschlusses des Deutschen Bundestages
Der Regierende Bürgermeister von Berlin - Senatskanzlei

Der Regierende Bürgermeister von Berlin - Senatskanzlei - IV B Auslandsangelegenheiten
Impressum

Zeitpunkt der Ausstellung: 13.8. – 20.9.2015 | Orte: öffentliches Straßenland in Berlin-Friedrichshain, Projektraum Marchlewskistr. 6 | Die Ausstellung und die Bereitstellung des Kataloges sind für den gleichen Zeitraum geplant.